"Nie dziwcie się". Mentzen broni decyzji Hurkacza
Polski tenisista po znakomitym występnie w turnieju ostatecznie odpadł w fazie półfinałowej na trawiastych kortach Wimbledonu. Hurkacz uległ Matteo Berrettiniemu 3:6, 0:6, 7:6 (7:3), 4:6. Polak zagrał zdecydowanie słabsze spotkanie niż w dwóch poprzednich pojedynkach – z drugim tenisistą świata Rosjaninem Daniiłem Miedwiediewem czy słynnym Szwajcarem Rogerem Federerem.
Po Wimbledonie jego osoba zwróciła jednak uwagę mediów nie tylko ze względów sportowych. Tenisista został rezydentem podatkowym w Monako, co nie spodobało się środowiskom lewicowym.
Mentzen w obronie Hurkacza
Sławomir Mentzen, który oprócz zaangażowania w projekt polityczny Konfederacji, na co dzień pracuje jako doradca podatkowy, zwrócił uwagę na problemy jakie mają z urzędem skarbowym sportowcy, którzy decydują się rozliczać w Polsce.
„Widzę pewne oburzenie, że Hubert Hurkacz po tym jak ograł Federera, nie patyczkował się też z naszą skarbówka i zmienił rezydencję podatkową na Monako. Zawsze mnie bawi, że ludzie którzy pojadą na drugi koniec miasta żeby kupić coś odrobinę taniej lub pół dnia szukają najlepszej ceny w wielu sklepach internetowych, mają żal i pretensje o to, że inni również dbają o swoje portfele” – pisze Mentzen.
Ekonomista podkreślił, że przez wiele lat nie było jasne, w jaki sposób sportowy mają się rozliczać z fiskusem.
„Przez lata nie wiadomo było, czy sportowcy mogą założyć działalność gospodarczą, wystawiać faktury, płacić 19% podatku i odliczać VAT, czy też jest to działalność wykonywana osobiście, która podlega pod 18 i 32% podatku. Jedni zakładali działalność, drudzy nie, praktyka skarbówki była niejednolita, podobnie jak orzecznictwo sądów. Problem mieli chociażby piłkarze i siatkarze. Jedni mieli spokój i płacili 19%, drugich dopadła skarbówka i musieli zapłacić 32% plus odsetki za kilka lat, co dawało ponad 40% podatku. Taka nagroda za płacenie podatków w Polsce” – tłumaczy Mentzen.
"Nie dziwcie się"
Ekonomista przypomina, że jeszcze za rządów Platformy ze skarbówką mieli kłopoty żużlowcy. „Najpierw oczywiście uznanie, że żużlowiec, który ma kilku pracowników, swój warsztat i kupę sprzętu nie jest przedsiębiorcą, więc zamiast 19% musi zapłacić 32% plus odsetki, a potem odmowa odliczenia VAT przez niego i zatrudniający go klub. W pewnym momencie, nasza liga, najlepsza wtedy liga żużlowa na świecie, stanęła przed widmem bankructwa, bo zwrot VAT za 6 lat wyniósłby ją ponad 1 mld zł. Niektóre kluby dostawały decyzje, które zobowiązywały je do zwrotu VAT w wysokości przekraczającej połowę ich rocznego budżetu. Tak rząd Donalda Tuska dbał o polskich sportowców” – wskazuje doradca podatkowy.
„Żaden rząd nie pomyślał, żeby to w końcu uprościć i dać sportowcom bezpieczeństwo oraz zachętę do płacenia podatków w Polsce. Więc nie dziwcie się, że kto może, wybiera bardziej cywilizowane miejsca do płacenia podatków” – podsumowuje Sławomir Mentzen.